Gorgiasz, filozof z Leontinoi
Prawdę chce poznać, ale się boi
Własnej niewiedzy -
Ale, koledzy!
Wraz trylematem nam przypierdoli!
Filozofina z miasta Stagiry
Jaźni swej mrocznej zgłębiał labirynt
Zapuszczał oko
Bardzo głęboko,
Aż w dupy ciemne, grząskie rewiry!
Chciał Parmenides z miasta Elei
Z pojęć się mętnych wydobyć brei
Byt, niebyt kminił
Mordę swą ślinił
Bez wiary w zmysły i bez nadziei!
poniedziałek, 11 października 2010
czwartek, 5 sierpnia 2010
* * *
Bliska ciału koszula, lecz bliższa podpaska;
Czy to futro królicze czy polipropylen,
Dla Renat, Beat, Iwon, Paulin i Milen,
Czy na cala pół gruba, czy zupełnie płaska.
Kumpel Platon, podpaska wszak kumpelka lepsza;
Gdy się amant obleśny do ciebie przymawia,
Retoryczny argument chama nie odprawia,
Jak Hypatia zużytą podpaską w ryj wieprza!
Z chujów salw honorowych tysiąc dla podpasek!
A kto z nami nie strzela, niech go porwie diasek!
(komentarz do tekstu)
Czy to futro królicze czy polipropylen,
Dla Renat, Beat, Iwon, Paulin i Milen,
Czy na cala pół gruba, czy zupełnie płaska.
Kumpel Platon, podpaska wszak kumpelka lepsza;
Gdy się amant obleśny do ciebie przymawia,
Retoryczny argument chama nie odprawia,
Jak Hypatia zużytą podpaską w ryj wieprza!
Z chujów salw honorowych tysiąc dla podpasek!
A kto z nami nie strzela, niech go porwie diasek!
(komentarz do tekstu)
wtorek, 3 sierpnia 2010
* * *
Niech nigdy się szluga w twym ryju nie zaćmi
Niech ręka ci zwiędnie, a noga koleje
Trup niechaj zaściele twych tętnic transzeje
Niech kiła cię zeżre z siostrami i braćmi
Niech matka zabije ci pieska kutasem
Niech guz ci wyrośnie na mózgu jak śliwka
A w dupę niech jebie cię żul z naprzeciwka
Jebasie kutany, kutany złamasie
Karaczan oślizgły niech zeżre ci fiutka
Abdomen twój glisty niech mają za włości
Ty pizdo za wielka, ty kuśko za krótka
W hot-dogach jankesi niech zjedzą twe kości
W hamburger niech wnidzie twa dusza maLutka
Bez łaski jezusa w Tartarze niech pości
Niech ręka ci zwiędnie, a noga koleje
Trup niechaj zaściele twych tętnic transzeje
Niech kiła cię zeżre z siostrami i braćmi
Niech matka zabije ci pieska kutasem
Niech guz ci wyrośnie na mózgu jak śliwka
A w dupę niech jebie cię żul z naprzeciwka
Jebasie kutany, kutany złamasie
Karaczan oślizgły niech zeżre ci fiutka
Abdomen twój glisty niech mają za włości
Ty pizdo za wielka, ty kuśko za krótka
W hot-dogach jankesi niech zjedzą twe kości
W hamburger niech wnidzie twa dusza maLutka
Bez łaski jezusa w Tartarze niech pości
piątek, 30 lipca 2010
WYZNANIE
Choć jesteś mi droższa nad życie,
Nad żarcie, palenie i picie,
Boś prąciu mojemu, banicie
Przytulne oddała ukrycie,
Choć jesteś mi droższa nad życie
I miłość ma w pełnym rozkwicie
(Ach, pieścił namiętnie człek by cię
Bez przerwy, i jawnie, i skrycie),
Choć jesteś mi droższa nad życie,
Spotkanie w Korei na szczycie,
Dupczenie stewardess w kokpicie
I lasów alpejskich poszycie
- Ja marzę o twoim odbycie!
Nad żarcie, palenie i picie,
Boś prąciu mojemu, banicie
Przytulne oddała ukrycie,
Choć jesteś mi droższa nad życie
I miłość ma w pełnym rozkwicie
(Ach, pieścił namiętnie człek by cię
Bez przerwy, i jawnie, i skrycie),
Choć jesteś mi droższa nad życie,
Spotkanie w Korei na szczycie,
Dupczenie stewardess w kokpicie
I lasów alpejskich poszycie
- Ja marzę o twoim odbycie!
czwartek, 29 lipca 2010
STUDIUM SEKSU ANALNEGO
ON:
Zwykłe perwersje, ach, pożal się Nietzsche!
Ku nowym drogom dziś się ze mną skłoń
Chcę spenetrować twoją odbytnicę
Straszne doznania wieści mi jej woń.
Nie bawi mnie już zwykła fornikacja;
Wdzieram się w ciebie, jakbym rąbał drwa
Odkąd na seks, z którego jest przyjemność
Pozwolił Sobór Watykański Dwa.
ONA:
Gdy w dupie czuję chuja twego dotyk
A po jelitach spływa sperma twa
Miłość wyznaję; i nikt się nie dowie:
Jawi mistyczny mi się aspekt Zła.
Chujem, butelką z coli, pogrzebaczem
Pieprz! Niech z pośladków spływa moja krew
Nie mogę zrobić nic, gdy nagle płaczesz
Na śmierć zerżnięta wrednie marszczę brew.
Zwykłe perwersje, ach, pożal się Nietzsche!
Ku nowym drogom dziś się ze mną skłoń
Chcę spenetrować twoją odbytnicę
Straszne doznania wieści mi jej woń.
Nie bawi mnie już zwykła fornikacja;
Wdzieram się w ciebie, jakbym rąbał drwa
Odkąd na seks, z którego jest przyjemność
Pozwolił Sobór Watykański Dwa.
ONA:
Gdy w dupie czuję chuja twego dotyk
A po jelitach spływa sperma twa
Miłość wyznaję; i nikt się nie dowie:
Jawi mistyczny mi się aspekt Zła.
Chujem, butelką z coli, pogrzebaczem
Pieprz! Niech z pośladków spływa moja krew
Nie mogę zrobić nic, gdy nagle płaczesz
Na śmierć zerżnięta wrednie marszczę brew.
środa, 28 lipca 2010
NA KATOLIKA
Ja jestem Rzyt, zakładam wnyki
Powpadają do nich katoliki
Z dziecięcia krwi zrobię macę
Za kielecki pogrom – aj waj! – się odpłacę
My, stary zakon, knujem od lat
Jak by opanować tajnie cały świat
Myśli złychczemnych my mamy roje
W czosnku usmażym was, głupie goje!
o je!
Skunks jest katolik i trefna szuja
Zaraz napletek odbrzezam mu ja
Nic im po Janie Pawle i klerze
Bóg Ojciec dupę synowi spierze
Na nic rój świętych im się nie przyda
- wnet poczujecie pałer Chasyda!
Całkiem do dupy jest wasza wiara,
Razem z Masonem zwyciężym zara!
o ra ra!
Powpadają do nich katoliki
Z dziecięcia krwi zrobię macę
Za kielecki pogrom – aj waj! – się odpłacę
My, stary zakon, knujem od lat
Jak by opanować tajnie cały świat
Myśli złychczemnych my mamy roje
W czosnku usmażym was, głupie goje!
o je!
Skunks jest katolik i trefna szuja
Zaraz napletek odbrzezam mu ja
Nic im po Janie Pawle i klerze
Bóg Ojciec dupę synowi spierze
Na nic rój świętych im się nie przyda
- wnet poczujecie pałer Chasyda!
Całkiem do dupy jest wasza wiara,
Razem z Masonem zwyciężym zara!
o ra ra!
wtorek, 27 lipca 2010
MODLITWA DO DOBREGO BOGA
Zdejm mi proszę, dobry Boże
Moralności swej obrożę
Z żoną brata się położę
i przyprawię mu poroże
Twej wielkości nie zagrożę
Srogi dusz moderatorze
Kiedy w męskim swym wigorze
Zechcę z kozą dzielić łoże
Piekło tak kusząco gorze
Jak rozwiązłych sromów zorze
Nie chcę wchodzić, ale może
Chociaż zerknę na przedproże
Wstąpić daj we Wschodnią Lożę
Tam na wstecznych ostrzą noże
Więc nie traktuj mnie jak więźnia w Sobiborze
Dobry Boże
Popuść trochę, dobry Boże
Bo wybiorę gołoborze
Sukubicznych kurwodziewic całe morze
Dobry Boże
Moralności swej obrożę
Z żoną brata się położę
i przyprawię mu poroże
Twej wielkości nie zagrożę
Srogi dusz moderatorze
Kiedy w męskim swym wigorze
Zechcę z kozą dzielić łoże
Piekło tak kusząco gorze
Jak rozwiązłych sromów zorze
Nie chcę wchodzić, ale może
Chociaż zerknę na przedproże
Wstąpić daj we Wschodnią Lożę
Tam na wstecznych ostrzą noże
Więc nie traktuj mnie jak więźnia w Sobiborze
Dobry Boże
Popuść trochę, dobry Boże
Bo wybiorę gołoborze
Sukubicznych kurwodziewic całe morze
Dobry Boże
poniedziałek, 26 lipca 2010
* * *
Jestem synem Antychrysta,
Płonie w mnie moc nieczysta,
Zatańczycie, jak wam zagram,
Bo na szyi mam pentagram!
Płonie w mnie moc nieczysta,
Zatańczycie, jak wam zagram,
Bo na szyi mam pentagram!
czwartek, 22 lipca 2010
AMOR ORBIS
Dupą huczeć, zagłuszać pierdzące wulkany,
Anus dumnie wypuczać, furczący, rozgrzany,
Mocz niech żyje, kał, wymiot, wiwat wszystkie stany!
Urynalnym przepełnić ciekiem oceany,
Szczyny puszczać wokoło wesołe fontanny
I obrzygać, co da się, śpiewając hosanny!
Ech, szczęśliwy! Dlaczego? No bo pojebany!...
Anus dumnie wypuczać, furczący, rozgrzany,
Mocz niech żyje, kał, wymiot, wiwat wszystkie stany!
Urynalnym przepełnić ciekiem oceany,
Szczyny puszczać wokoło wesołe fontanny
I obrzygać, co da się, śpiewając hosanny!
Ech, szczęśliwy! Dlaczego? No bo pojebany!...
poniedziałek, 19 lipca 2010
Limeryki biblijne
NOE (Rdz 6-9)
Bóg zalał ludzkość, śniąc jutro lepsze,
Noe miał w arce potop odeprzeć.
W śmierdzącej nawie
Siedział rok prawie -
Więc co miał robić? Schlał się jak wieprzek!
CHAM (Rdz 9, 20-27)
Nie jest łatwo, gdy twój stary ciągle chla.
Oficjalnie tym niedobrym jestem ja...
Raz zadarłem z wciętym tatą,
Przeklął mnie, skurczybyk, za to!
Któż w tych czasach wiedział, co to DDA?...
LOT I ANIOŁOWIE (Rdz 19, 1-11)
Locie! - rzekł bandzior - Odblokuj rygle
I wydaj swoich gości na figle!
Nie chcesz? O, twojaż...
Rozwarł sakwojaż
I wyjął z niego dwa Desert Eagle'e!
ABRAHAM I IZAAK & JEFTE (Rdz 22, Sdz 11, 29-40)
Af, pwefady cienia nie ma, nie, w tem:
Mówię, we krwiowerfym Bogiem jeftem.
Będę dobrym wujem,
Iwaaka daruję,
Ale powetuję fe na Jeftem!
JÓZEF U POTIFARA (Rdz 39)
A już, cholerka, tak dobrze było:
Ciepła posadka, napchane ryło...
Przez babski foch
Znów czeka go loch -
Toż to historia jak z "M jak miłość"!
SEFORA W KARCZMIE (Wj 4, 24-26) (patrz też tutaj)
"Skąd się wziąłem?" Mojżesza pytał Gerszom, syn.
"Synu! Jahwe z aniołem chcieli robić dym,
Tu ktoś kogoś obrzezał,
Taaka była impreza!
Ty się ciesz, że nie szczekasz! Ale! Mniejsza z tym...
ZAPOWIEDŹ ŚMIERCI MOJŻESZA (Pwt 32, 48-52)
"Zaliczyłem pustynny maraton,
A Ty nie dasz w Kanaan wejść za to?"
Zabolało Mojżesza,
Że go Bóg nie rozgrzesza -
I też wypiął Nań tetragrammaton!
SAMSON I DALILA (Sdz 16, 17-19)
Prosił swą miłą Samson: "Dalila,
Włosy byś sobie spod pach zgoliła!"
"Dobrze, najdroższy,
Lecz ty łeb ostrzyż!"
Spełnił jej prośbę - i stracił skilla!
DAWID I GOLIAT (1 Sm 17)
Pastuszyna kontra strong man z miasta Gat,
Ciężarówka z gruzem kontra mały fiat,
Lecz wielkolud z bajzlu wracał,
Miał jak stąd do Ekron kaca,
Więc raz dostał z procy w łeb - i trupem padł!
PROROK ELIASZ (2 Krl 2, 11)
Nie znałem - szkoda! - Foxa Muldera
On wie, jak UFO ludzi zabiera.
A te matoły
Wierzą w anioły...
To nie tak było, jasna cholera!
PROROK ELIZEUSZ (2 Krl 2, 19-24)
Prorok? Kto? Ja? Niech małpa mnie iska!
Umiem wodę uzdatniać, ludziska...
Ale, musicie wiedzieć,
Że tresuję niedźwiedzie
I poszczuję, jak kto wyzwie od "łyska"!
HIOB (Hi)
Bawił się Bóg kosztem Żyda z miasta Hus:
Zesłał nań trąd, jego dom obrócił w gruz,
Gdy odkręcał całą sprawę,
Tłumaczenie miał dość wszawe:
"Wszystko jest git, ale to nie na twój mózg"!
(komentarz do tekstu)
Bóg zalał ludzkość, śniąc jutro lepsze,
Noe miał w arce potop odeprzeć.
W śmierdzącej nawie
Siedział rok prawie -
Więc co miał robić? Schlał się jak wieprzek!
CHAM (Rdz 9, 20-27)
Nie jest łatwo, gdy twój stary ciągle chla.
Oficjalnie tym niedobrym jestem ja...
Raz zadarłem z wciętym tatą,
Przeklął mnie, skurczybyk, za to!
Któż w tych czasach wiedział, co to DDA?...
LOT I ANIOŁOWIE (Rdz 19, 1-11)
Locie! - rzekł bandzior - Odblokuj rygle
I wydaj swoich gości na figle!
Nie chcesz? O, twojaż...
Rozwarł sakwojaż
I wyjął z niego dwa Desert Eagle'e!
ABRAHAM I IZAAK & JEFTE (Rdz 22, Sdz 11, 29-40)
Af, pwefady cienia nie ma, nie, w tem:
Mówię, we krwiowerfym Bogiem jeftem.
Będę dobrym wujem,
Iwaaka daruję,
Ale powetuję fe na Jeftem!
JÓZEF U POTIFARA (Rdz 39)
A już, cholerka, tak dobrze było:
Ciepła posadka, napchane ryło...
Przez babski foch
Znów czeka go loch -
Toż to historia jak z "M jak miłość"!
SEFORA W KARCZMIE (Wj 4, 24-26) (patrz też tutaj)
"Skąd się wziąłem?" Mojżesza pytał Gerszom, syn.
"Synu! Jahwe z aniołem chcieli robić dym,
Tu ktoś kogoś obrzezał,
Taaka była impreza!
Ty się ciesz, że nie szczekasz! Ale! Mniejsza z tym...
ZAPOWIEDŹ ŚMIERCI MOJŻESZA (Pwt 32, 48-52)
"Zaliczyłem pustynny maraton,
A Ty nie dasz w Kanaan wejść za to?"
Zabolało Mojżesza,
Że go Bóg nie rozgrzesza -
I też wypiął Nań tetragrammaton!
SAMSON I DALILA (Sdz 16, 17-19)
Prosił swą miłą Samson: "Dalila,
Włosy byś sobie spod pach zgoliła!"
"Dobrze, najdroższy,
Lecz ty łeb ostrzyż!"
Spełnił jej prośbę - i stracił skilla!
DAWID I GOLIAT (1 Sm 17)
Pastuszyna kontra strong man z miasta Gat,
Ciężarówka z gruzem kontra mały fiat,
Lecz wielkolud z bajzlu wracał,
Miał jak stąd do Ekron kaca,
Więc raz dostał z procy w łeb - i trupem padł!
PROROK ELIASZ (2 Krl 2, 11)
Nie znałem - szkoda! - Foxa Muldera
On wie, jak UFO ludzi zabiera.
A te matoły
Wierzą w anioły...
To nie tak było, jasna cholera!
PROROK ELIZEUSZ (2 Krl 2, 19-24)
Prorok? Kto? Ja? Niech małpa mnie iska!
Umiem wodę uzdatniać, ludziska...
Ale, musicie wiedzieć,
Że tresuję niedźwiedzie
I poszczuję, jak kto wyzwie od "łyska"!
HIOB (Hi)
Bawił się Bóg kosztem Żyda z miasta Hus:
Zesłał nań trąd, jego dom obrócił w gruz,
Gdy odkręcał całą sprawę,
Tłumaczenie miał dość wszawe:
"Wszystko jest git, ale to nie na twój mózg"!
(komentarz do tekstu)
sobota, 17 lipca 2010
SMUTNY CHŁOPCZYK
Każdemu odszczekuję: czepcie się tramwaju!
I jeśli sobie myśleć, że umysł to niwa,
Za miedzą hipokampa, przy żylnym ruczaju
Złe wspomnienie myśl każdą pogodną obsrywa
Od trzeciej wiosny życia jestem na prozacu
Kutas nigdy mi nie stał; nigdy żadna dżaga
Dupy dać mi nie chciała - więc w życia wiatraku
Obróciłem się w stronę ścieżki koprofaga
Kiedy jem, już nerwowo czekam defekacji:
Czy będzie kupa twarda, niczym system Kanta?
Czy rzadka, jak zapisy do APP Racji?
Mała, niczym euglena? Czy wielka jak bantha?
Minę robię, jak stary Anakin Skywalker
Wysrywam cylindryczną i oślizgłą fokę
Smutny chłopczyk, smutny chłopczyk,
Smutny chłopczyk, smutny chłopczyk,
Smutny chłopczyk, smutny chłopczyk blues
I jeśli sobie myśleć, że umysł to niwa,
Za miedzą hipokampa, przy żylnym ruczaju
Złe wspomnienie myśl każdą pogodną obsrywa
Od trzeciej wiosny życia jestem na prozacu
Kutas nigdy mi nie stał; nigdy żadna dżaga
Dupy dać mi nie chciała - więc w życia wiatraku
Obróciłem się w stronę ścieżki koprofaga
Kiedy jem, już nerwowo czekam defekacji:
Czy będzie kupa twarda, niczym system Kanta?
Czy rzadka, jak zapisy do APP Racji?
Mała, niczym euglena? Czy wielka jak bantha?
Minę robię, jak stary Anakin Skywalker
Wysrywam cylindryczną i oślizgłą fokę
Smutny chłopczyk, smutny chłopczyk,
Smutny chłopczyk, smutny chłopczyk,
Smutny chłopczyk, smutny chłopczyk blues
piątek, 16 lipca 2010
LAMENT NIEZDECYDOWANEGO SATANISTY
Panie władco Lucyferze
Wkurwiam się i chuj mnie bierze
Duszę koty, gwałcę jeże
Lecz wciąż w Pana Boga wierzę
Z martwą dziwką w łóżku leżę
Dimmu Borgir na posterze
Imię Twe gdzie mogę, szerzę
Lecz wciąż w Pana Boga wierzę
Maleficja czynię szczerze
W ciała sferze, w ducha sferze
Drę z klechami ciągle pierze
Lecz wciąż w Pana Boga wierzę
Dziś zgwałciłem psa na skwerze
Wcześniej panie dwie w operze
Kradnę, klnę, że Bóg niech strzeże!
- Właśnie, ciągle w Boga wierzę
Brnę w aferę po aferze
Gównem dla mnie są papieże
Łamię kije wciąż na klerze
Lecz cóż – ciągle w Boga wierzę
Walczą Twoi już rycerze
By Antychryst stał przy sterze
I ja z nimi wraz uderzę
Lecz cóż, kiedy w Boga wierzę
Chcę podpisać Twe przymierze
Mistrzu, królu, piekła merze
Choć cios Bogu tym wymierzę
Ciągle w niego, kurwa, wierzę
Duszę złożę Ci w ofierze
Ecce homo: zwykłe zwierzę
Bierz mnie, ludzkich dusz hackerze!...
Lecz ja ciągle w Boga wierzę!
Wkurwiam się i chuj mnie bierze
Duszę koty, gwałcę jeże
Lecz wciąż w Pana Boga wierzę
Z martwą dziwką w łóżku leżę
Dimmu Borgir na posterze
Imię Twe gdzie mogę, szerzę
Lecz wciąż w Pana Boga wierzę
Maleficja czynię szczerze
W ciała sferze, w ducha sferze
Drę z klechami ciągle pierze
Lecz wciąż w Pana Boga wierzę
Dziś zgwałciłem psa na skwerze
Wcześniej panie dwie w operze
Kradnę, klnę, że Bóg niech strzeże!
- Właśnie, ciągle w Boga wierzę
Brnę w aferę po aferze
Gównem dla mnie są papieże
Łamię kije wciąż na klerze
Lecz cóż – ciągle w Boga wierzę
Walczą Twoi już rycerze
By Antychryst stał przy sterze
I ja z nimi wraz uderzę
Lecz cóż, kiedy w Boga wierzę
Chcę podpisać Twe przymierze
Mistrzu, królu, piekła merze
Choć cios Bogu tym wymierzę
Ciągle w niego, kurwa, wierzę
Duszę złożę Ci w ofierze
Ecce homo: zwykłe zwierzę
Bierz mnie, ludzkich dusz hackerze!...
Lecz ja ciągle w Boga wierzę!
czwartek, 15 lipca 2010
Drobiazgi
* * *
Nad bombą pracują naukowcy szaleni
Doliniarz wyciąga portfele z kieszeni
Proktolog zagląda wziernikiem do rzyci
Po niebie sierpniowym szybują
Kosmici
* * *
Gdy się nurza nasz świat w postmodernie
A i ty czujesz się nader miernie
I istnienia padł strach na cię blady –
Miej gonady i patrzaj w gonady!
* * *
Życie, jak mi się widzi
Nie jest bułką z serem –
Wszyscy ludzie to Żydzi,
A Pan Bóg – Hitlerem.
* * *
Bywa tak, że gamista poli
Z gamistką mono się zespoli.
Związek ten szybko im pozwoli
Stworzyć coś na kształt MONOPOLY.
ELEGIA O... CHŁOPCU POLSKIM
(...)
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś chujem.
Zdechłeś? Trudno, raz się żyje. My się nie przejmujem.
* * *
Muszę niszczyć wiarę, tylko to potrafię!
Spaliłem dziś cztery katolskie parafie,
Gminę muzułmańską i żydowski kahał -
Teraz ledwo zipię, tak-żem się tym zmachał!
Nad bombą pracują naukowcy szaleni
Doliniarz wyciąga portfele z kieszeni
Proktolog zagląda wziernikiem do rzyci
Po niebie sierpniowym szybują
Kosmici
* * *
Gdy się nurza nasz świat w postmodernie
A i ty czujesz się nader miernie
I istnienia padł strach na cię blady –
Miej gonady i patrzaj w gonady!
* * *
Życie, jak mi się widzi
Nie jest bułką z serem –
Wszyscy ludzie to Żydzi,
A Pan Bóg – Hitlerem.
* * *
Bywa tak, że gamista poli
Z gamistką mono się zespoli.
Związek ten szybko im pozwoli
Stworzyć coś na kształt MONOPOLY.
ELEGIA O... CHŁOPCU POLSKIM
(...)
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś chujem.
Zdechłeś? Trudno, raz się żyje. My się nie przejmujem.
* * *
Muszę niszczyć wiarę, tylko to potrafię!
Spaliłem dziś cztery katolskie parafie,
Gminę muzułmańską i żydowski kahał -
Teraz ledwo zipię, tak-żem się tym zmachał!
środa, 14 lipca 2010
WILHELMI
Znów wypełznął na niebo pierdolony reaktor
Dzisiaj wyżej niż zwykle: jaśniej, cieplej – chuj z tym;
Choć chmur śluzem zasnuty, blady jeszcze jak krętek
Wypełzają miłosne parki w parku wraz z nim.
Szklany bóg to pokaże za pół dnia... jaka wiosna?
Mrozy, śniegi powrócą, zdążą, wszystko to pic,
Po zarwanej znów nocy wracam śnięty do domu
A Wilhelmi kopyrtnął i nie wskrzesi go nic.
Wiosna? Gdzie? Nic na trupach zeszłorocznych nie rośnie,
Ani źdźbła, tylko humus gnije, bo puścił mróz
Rośnie moja frustracja, moje włosy, paznokcie
Od palenia na gardle tylko polip – i szlus
Rośnie fałda na brzuchu od fastfudów i ciastek
Trochę smaku dla zmysłów, trochę skrzepów dla żył
Słońce świeci na ugór poprzez drzewa bezlistne
A Wilhelmi pierdolnął i nie będzie już żył.
Zakilone łzy ptaków żrą na płaszczach kratery
Świat opluwam złą flegmą saprofitom na żer
Nie rozmnożą się chleby, z wody wina nie będzie
Mózg się zmienia w kaszankę, krew zamienia się w ser
W kilkadziesiąt milionach osób boski Enrique
Przez pół roku się sprzedał i podlotkom się śni
Ja trzy szóstki rysuję petem w jajku sadzonym
A Wilhelmi nie żyje, a umarłych żrą psy.
Dzisiaj wyżej niż zwykle: jaśniej, cieplej – chuj z tym;
Choć chmur śluzem zasnuty, blady jeszcze jak krętek
Wypełzają miłosne parki w parku wraz z nim.
Szklany bóg to pokaże za pół dnia... jaka wiosna?
Mrozy, śniegi powrócą, zdążą, wszystko to pic,
Po zarwanej znów nocy wracam śnięty do domu
A Wilhelmi kopyrtnął i nie wskrzesi go nic.
Wiosna? Gdzie? Nic na trupach zeszłorocznych nie rośnie,
Ani źdźbła, tylko humus gnije, bo puścił mróz
Rośnie moja frustracja, moje włosy, paznokcie
Od palenia na gardle tylko polip – i szlus
Rośnie fałda na brzuchu od fastfudów i ciastek
Trochę smaku dla zmysłów, trochę skrzepów dla żył
Słońce świeci na ugór poprzez drzewa bezlistne
A Wilhelmi pierdolnął i nie będzie już żył.
Zakilone łzy ptaków żrą na płaszczach kratery
Świat opluwam złą flegmą saprofitom na żer
Nie rozmnożą się chleby, z wody wina nie będzie
Mózg się zmienia w kaszankę, krew zamienia się w ser
W kilkadziesiąt milionach osób boski Enrique
Przez pół roku się sprzedał i podlotkom się śni
Ja trzy szóstki rysuję petem w jajku sadzonym
A Wilhelmi nie żyje, a umarłych żrą psy.
wtorek, 13 lipca 2010
* * *
Być gejem w Polsce - fajna sprawa,
Gejostwo dobry ma dziś tu kurs,
A gdy ktoś mimo wszystko bruździ,
Komuch, Żyd, Mason przyjdą w sukurs.
Tymczasem ojciec się mnie wyrzekł,
Matka ukradkiem łzy ociera,
Ogląda Jacka Poniedziałka
W tym "M jak miłość". Ech, cholera...
Nie słucham Feela, nie mam szminki,
Wegetariańskich potraw nie jem,
Nie mówcie na mnie: pedał, ciota.
Jestem normalnym, zwykłym gejem!
Gejostwo dobry ma dziś tu kurs,
A gdy ktoś mimo wszystko bruździ,
Komuch, Żyd, Mason przyjdą w sukurs.
Tymczasem ojciec się mnie wyrzekł,
Matka ukradkiem łzy ociera,
Ogląda Jacka Poniedziałka
W tym "M jak miłość". Ech, cholera...
Nie słucham Feela, nie mam szminki,
Wegetariańskich potraw nie jem,
Nie mówcie na mnie: pedał, ciota.
Jestem normalnym, zwykłym gejem!
poniedziałek, 12 lipca 2010
NOWA MITOLOGIA MUZYKI POP
ENRIQUE IGLESIAS
Dziś z głębokości muszli klozetowej
Pieśń mą dobywam zasraną i złą
Kiedy podcinam sobie chujem żyły
Szara krew spływa na włochatą dłoń.
Synu Człowieczy, czemuś nas opuścił
O, Synu Ojca, całuję Twój zad
Czy kiedyś jeszcze doczekam paruzji
Gdy przyjdziesz w glorii i przywrócisz ład
Śpiewałeś piękniej niżeli Lucyfer
Teraz Cię nie ma - dłużej niż trzy dni
Widocznie łatwiej zwyciężyć Kosiarza
Niż śmierć medialną w piekle MTV
Piszę te słowa pogrążony w żalu
Łzy naśladują wstęgi moczu strug
Płacze zmęczona stara kurwa, Ziemia
Spluwa przez sen jej wredny alfons - Bóg.
BRITNEY SPEARS
Britney Spears. Oto kurwa. Większej zdziry nie ma.
Chuje ssie, zad nadstawia dziurami obiema
Choćbyś zjadł kilo Viagry, wypił flaszkę żytniej
Nie zaspokoisz starej pierdolichy Britney.
Bo na niej znacznie więcej niż zwykły chuj trzeba.
Wszyscy ją pierdolili, żaden nie dojebał
I nawet tysiąckonny podwójny wibrator
Nie zdążył zrobić dobrze Britney, nim się zatarł.
Jej pizda się rozszerza szybciej niż sam Wszechświat
Jej pizda, ciągle żądna jebania i pieszczot
Ciągle flupy z niej ciekną... nie ma na nią bata
Kiedy wszystko pochłonie - będzie koniec świata.
ROBBIE WILLIAMS' COUPE
...Robbie łkał...
...Robbie łkał...
...Robbie łkał...
...robił kał
Robi Williams kupę. Ojdiridi u-ha!
Przeciska się przez kiszkę twarda, szorstka, sucha
Pełznie, rani nabłonek, rozdrapuje zwieracz -
Dupo, poluzuj mięśnie i rozchylić się racz!
Armię chciał Rob oszukać szerokim odbytem:
Wypchał swą ciasną dupkę transgenicznym żytem
Podlał wodą i czekał - tak myślał: Spęcznieje
I pomyśli konował w wojsku, żem jest gejem!
Ale! Coś poszło nie tak... ziarno zgniło w rowie
Czemu? Że transgeniczne? Albo stare? Kto wie?
Tak czy siak - z dupy buchnął wyziew z piekła rodem
I cały odbyt stał się ropiejącym wrzodem.
I odtąd każdy pobyt w kiblu to tortura!
Mysz rodzę - a zad boli, jakby była góra...
- - -
P-p-poszło! Kakao w strzępach! Cieknie brudna jucha
Zsunął się Robbie z kibla.... i wyzionął ducha...
MICHAEL JACKSON
Michael Jackson obgryzał paznokcie u stóp
Pewien sędziwy szaman doradził mu to raz,
Że w ten sposób podniesie zawartość swych kont,
Potencję, skalę głosu i aj kju iloraz.
Odtąd Jacko codziennie pazury swe gryzł,
Jako pedikiurzystę najął cukiernika,
A gdy w przełyk drapało i sprawiało ból
To jajeczko na miękko - albo dwa - połykał.
Kiedyś...
Michael znów trafił na chirurga stół
Lecz nie po to, by znowu nozdrza sobie zwęzić
Wielce szczytny i piękny przyświecał mu cel:
Zacieranie granic i zacieśnianie więzi.
Współżył z dziećmi, szympansem, zmienił rasę, płeć
Płci już właściwie nie ma... ne chce - i nie musi
Teraz gatunkowistom nawet zamknie ryj
Przeszczepiając żołądek samicy watussi!
Jednego nie przewidział... kiedy rano wstał
I tytanowe zęby zacisnął na stopie
Gwałtowne, nagłe torsje zatargały nim
I zagnały do kibla w szalonym galopie!
Rzygał...
Wyblakł mu pigment i odpadł mu nos,
Bo nowy bebech ludzkich paznokci nie strawi!
Stracił żonę, pieniądze... stracił całą moc...
Proces o pedofilię... Ach... Koszmar na jawie.
TINA TURNER
Jak świat stara, lecz dupka niczym u szesnastki,
Chociaż ryj jak u małpy, stara, ale jara
Niejeden by się jeszcze dużo młodszy znalazł
Co by z nią uskutecznił małe bara-bara.
Dawno temu cyrograf podpisała z piekłem:
Wieczny głos, wieczne nogi, cycki - chuj tam dusza!
Mówi każdej jesieni, że kończy karierę
Lecz na wiosnę znów w trasę koncertową rusza.
Lecz i Tinę chuj strzelił - bo każdego strzela...
W trakcie trasy po Stanach wzięło ją na sranie
Dupkę - zważ - miała małą jak paczka zapałek
A nie mamucie dupsko jak Amerykanie.
Kibel był obliczony na tyłek jak szafa,
Na potrzeby spasionych i tłustych Jankesów,
Tina siadła - i nawet pierdnąć nie zdążyła;
Wpadła w ciemne, przepastne czeluście sedesu.
Do dziś pływa jej truchło po kanałach świata
W moczu marynowana, obsrana, nieżywa -
Pamiętaj, bracie, siostro: gdy na kiblu siadasz
Tinę Wieczną Gównianą Tułaczkę obsrywasz.
MARNY KONIEC W. AXLA ROSE'A
Brodaty starszy facet z wyrwórni płytowej
Jebie osła i bełtem zapija ecstasy
A jedna menadżerka drugiej grzebie w cipie
Wibratorem, nie bojąc się boskiej obrazy.
Impra u Axla Rose'a! Slash już zalał pałę
Laski mu po łbie depczą, gdy leży zapruty
Każdy się rucha z każdym we wszystkie otwory
Furczą pizdy i spermą ociekają fiuty.
Zakokainowane kurwy w dzikiej furii
Kiedy Axl na nie skinął, każąc brać do dzioba
Podrapały mu klatę, plecy i pośladki
I odgryzły kutasa oraz jądra oba.
Poćwiartowały ciało trajzegą do chleba
Cały czas się branzlując przy stygnących zwłokach
I by nie wstał jak wampir albo jakiś jezus
Serce kołkiem przebiły. I koniec. Po ptokach.
Tak marnie skończył Axl na własnej imprezie,
Dziwki, którym zapłacił, odgryzły mu pytę,
Jego ścierwo rozwlekły śmietnikowe szczury...
Nie czekajcie więc, fani, na kolejną płytę.
EMINEM
Był raz raper Eminem,
Co powalał swym rymem,
A w fristajlu zupełnie nie było nań mocnych -
Bo każdego zwyciężał w pyskówkach ad hocnych!
Śpiewał, że nie ma duszy,
Nieba, wiecznych katuszy,
Rezurekcja to bujda dla grzecznych dziewczynek...
Gotów wyzwać każdego był na pojedynek!
Agnostyczną nawijkę
Rąbał jak pod linijkę,
Pokonywał rabinów, imamów, papieży...
Bo i Benek szesnasty przyznał, że nie wierzy!
Kiedyś zbudził się z rana,
Patrzy - kurwa jebana!
Ni z tego, ni z owego, jednej nogi ni ma.
To się Nicość o swego barda upomina!
Znikać jął od tej pory:
Druga noga, chuj, wory,
Dupa, brzuch, klata, ręce, plecy, kark i grdyka...
Prawda - nikt się z Nicości szponów nie wymyka!
Cały zniknął bez mała,
Tylko głowa została,
Lecz pewnego dnia stwierdził, że jej także nie ma...
I nie było na świecie więcej Eminema!
SNOOP DOGG
Snoop Dogg zruchał już wszystko, co zruchać się dało:
W ruku, w paszczu i w pizdu, a nawet w kakao.
Całą Ziemię objechał od Gizy po Poznań
Poszukując nieznanych sobie nowych doznań.
Raz zobaczył u kumpla figurkę z hebanu
Z dziurką w miejscu pizdeczki zgrabnie wydłubaną.
Raper wziął się pod boki, myśli: o, wciórności!
Ciekawe, jak się jebie boginkę płodności?
Wali w dechę - rzec można - aż iskry się sypią!
Ogień wzniecił, ruchając się z drewnianą cipą.
"Fuck! My dick is on fire!" - fajczy mu się faja,
A za chwilę od chuja zajęły się jaja.
Kupka prochu została w zwęglonej waginie...
Już słońce dlań nie wstanie, a ból nie przeminie!
Żyły podciął - jad łyknął - i w łeb sobie strzelił...
Bo jak żyć ma jebaka... gdy ptak się spopielił...
J. L. i J. C.
"Jestem popularniejszy od Chrystusa" - powiedział John Lennon
przesadził, zgoda, ale przecież coś w tym było,
chociaż jego grobu nie uwalniano od Saracenów
a i Ewangelii chyba nikt nie próbował puszczać od tyłu.
Obaj mieli długie pióra i starsze kochanki
I niezłomną wolę, aby coś dać światu
Ale Jezus zginął w zamachu, a Johna rozerwał granat
Który nieszczęśliwie pomylił z owocem granatu.
Dziś z głębokości muszli klozetowej
Pieśń mą dobywam zasraną i złą
Kiedy podcinam sobie chujem żyły
Szara krew spływa na włochatą dłoń.
Synu Człowieczy, czemuś nas opuścił
O, Synu Ojca, całuję Twój zad
Czy kiedyś jeszcze doczekam paruzji
Gdy przyjdziesz w glorii i przywrócisz ład
Śpiewałeś piękniej niżeli Lucyfer
Teraz Cię nie ma - dłużej niż trzy dni
Widocznie łatwiej zwyciężyć Kosiarza
Niż śmierć medialną w piekle MTV
Piszę te słowa pogrążony w żalu
Łzy naśladują wstęgi moczu strug
Płacze zmęczona stara kurwa, Ziemia
Spluwa przez sen jej wredny alfons - Bóg.
BRITNEY SPEARS
Britney Spears. Oto kurwa. Większej zdziry nie ma.
Chuje ssie, zad nadstawia dziurami obiema
Choćbyś zjadł kilo Viagry, wypił flaszkę żytniej
Nie zaspokoisz starej pierdolichy Britney.
Bo na niej znacznie więcej niż zwykły chuj trzeba.
Wszyscy ją pierdolili, żaden nie dojebał
I nawet tysiąckonny podwójny wibrator
Nie zdążył zrobić dobrze Britney, nim się zatarł.
Jej pizda się rozszerza szybciej niż sam Wszechświat
Jej pizda, ciągle żądna jebania i pieszczot
Ciągle flupy z niej ciekną... nie ma na nią bata
Kiedy wszystko pochłonie - będzie koniec świata.
ROBBIE WILLIAMS' COUPE
...Robbie łkał...
...Robbie łkał...
...Robbie łkał...
...robił kał
Robi Williams kupę. Ojdiridi u-ha!
Przeciska się przez kiszkę twarda, szorstka, sucha
Pełznie, rani nabłonek, rozdrapuje zwieracz -
Dupo, poluzuj mięśnie i rozchylić się racz!
Armię chciał Rob oszukać szerokim odbytem:
Wypchał swą ciasną dupkę transgenicznym żytem
Podlał wodą i czekał - tak myślał: Spęcznieje
I pomyśli konował w wojsku, żem jest gejem!
Ale! Coś poszło nie tak... ziarno zgniło w rowie
Czemu? Że transgeniczne? Albo stare? Kto wie?
Tak czy siak - z dupy buchnął wyziew z piekła rodem
I cały odbyt stał się ropiejącym wrzodem.
I odtąd każdy pobyt w kiblu to tortura!
Mysz rodzę - a zad boli, jakby była góra...
- - -
P-p-poszło! Kakao w strzępach! Cieknie brudna jucha
Zsunął się Robbie z kibla.... i wyzionął ducha...
MICHAEL JACKSON
Michael Jackson obgryzał paznokcie u stóp
Pewien sędziwy szaman doradził mu to raz,
Że w ten sposób podniesie zawartość swych kont,
Potencję, skalę głosu i aj kju iloraz.
Odtąd Jacko codziennie pazury swe gryzł,
Jako pedikiurzystę najął cukiernika,
A gdy w przełyk drapało i sprawiało ból
To jajeczko na miękko - albo dwa - połykał.
Kiedyś...
Michael znów trafił na chirurga stół
Lecz nie po to, by znowu nozdrza sobie zwęzić
Wielce szczytny i piękny przyświecał mu cel:
Zacieranie granic i zacieśnianie więzi.
Współżył z dziećmi, szympansem, zmienił rasę, płeć
Płci już właściwie nie ma... ne chce - i nie musi
Teraz gatunkowistom nawet zamknie ryj
Przeszczepiając żołądek samicy watussi!
Jednego nie przewidział... kiedy rano wstał
I tytanowe zęby zacisnął na stopie
Gwałtowne, nagłe torsje zatargały nim
I zagnały do kibla w szalonym galopie!
Rzygał...
Wyblakł mu pigment i odpadł mu nos,
Bo nowy bebech ludzkich paznokci nie strawi!
Stracił żonę, pieniądze... stracił całą moc...
Proces o pedofilię... Ach... Koszmar na jawie.
TINA TURNER
Jak świat stara, lecz dupka niczym u szesnastki,
Chociaż ryj jak u małpy, stara, ale jara
Niejeden by się jeszcze dużo młodszy znalazł
Co by z nią uskutecznił małe bara-bara.
Dawno temu cyrograf podpisała z piekłem:
Wieczny głos, wieczne nogi, cycki - chuj tam dusza!
Mówi każdej jesieni, że kończy karierę
Lecz na wiosnę znów w trasę koncertową rusza.
Lecz i Tinę chuj strzelił - bo każdego strzela...
W trakcie trasy po Stanach wzięło ją na sranie
Dupkę - zważ - miała małą jak paczka zapałek
A nie mamucie dupsko jak Amerykanie.
Kibel był obliczony na tyłek jak szafa,
Na potrzeby spasionych i tłustych Jankesów,
Tina siadła - i nawet pierdnąć nie zdążyła;
Wpadła w ciemne, przepastne czeluście sedesu.
Do dziś pływa jej truchło po kanałach świata
W moczu marynowana, obsrana, nieżywa -
Pamiętaj, bracie, siostro: gdy na kiblu siadasz
Tinę Wieczną Gównianą Tułaczkę obsrywasz.
MARNY KONIEC W. AXLA ROSE'A
Brodaty starszy facet z wyrwórni płytowej
Jebie osła i bełtem zapija ecstasy
A jedna menadżerka drugiej grzebie w cipie
Wibratorem, nie bojąc się boskiej obrazy.
Impra u Axla Rose'a! Slash już zalał pałę
Laski mu po łbie depczą, gdy leży zapruty
Każdy się rucha z każdym we wszystkie otwory
Furczą pizdy i spermą ociekają fiuty.
Zakokainowane kurwy w dzikiej furii
Kiedy Axl na nie skinął, każąc brać do dzioba
Podrapały mu klatę, plecy i pośladki
I odgryzły kutasa oraz jądra oba.
Poćwiartowały ciało trajzegą do chleba
Cały czas się branzlując przy stygnących zwłokach
I by nie wstał jak wampir albo jakiś jezus
Serce kołkiem przebiły. I koniec. Po ptokach.
Tak marnie skończył Axl na własnej imprezie,
Dziwki, którym zapłacił, odgryzły mu pytę,
Jego ścierwo rozwlekły śmietnikowe szczury...
Nie czekajcie więc, fani, na kolejną płytę.
EMINEM
Był raz raper Eminem,
Co powalał swym rymem,
A w fristajlu zupełnie nie było nań mocnych -
Bo każdego zwyciężał w pyskówkach ad hocnych!
Śpiewał, że nie ma duszy,
Nieba, wiecznych katuszy,
Rezurekcja to bujda dla grzecznych dziewczynek...
Gotów wyzwać każdego był na pojedynek!
Agnostyczną nawijkę
Rąbał jak pod linijkę,
Pokonywał rabinów, imamów, papieży...
Bo i Benek szesnasty przyznał, że nie wierzy!
Kiedyś zbudził się z rana,
Patrzy - kurwa jebana!
Ni z tego, ni z owego, jednej nogi ni ma.
To się Nicość o swego barda upomina!
Znikać jął od tej pory:
Druga noga, chuj, wory,
Dupa, brzuch, klata, ręce, plecy, kark i grdyka...
Prawda - nikt się z Nicości szponów nie wymyka!
Cały zniknął bez mała,
Tylko głowa została,
Lecz pewnego dnia stwierdził, że jej także nie ma...
I nie było na świecie więcej Eminema!
SNOOP DOGG
Snoop Dogg zruchał już wszystko, co zruchać się dało:
W ruku, w paszczu i w pizdu, a nawet w kakao.
Całą Ziemię objechał od Gizy po Poznań
Poszukując nieznanych sobie nowych doznań.
Raz zobaczył u kumpla figurkę z hebanu
Z dziurką w miejscu pizdeczki zgrabnie wydłubaną.
Raper wziął się pod boki, myśli: o, wciórności!
Ciekawe, jak się jebie boginkę płodności?
Wali w dechę - rzec można - aż iskry się sypią!
Ogień wzniecił, ruchając się z drewnianą cipą.
"Fuck! My dick is on fire!" - fajczy mu się faja,
A za chwilę od chuja zajęły się jaja.
Kupka prochu została w zwęglonej waginie...
Już słońce dlań nie wstanie, a ból nie przeminie!
Żyły podciął - jad łyknął - i w łeb sobie strzelił...
Bo jak żyć ma jebaka... gdy ptak się spopielił...
J. L. i J. C.
"Jestem popularniejszy od Chrystusa" - powiedział John Lennon
przesadził, zgoda, ale przecież coś w tym było,
chociaż jego grobu nie uwalniano od Saracenów
a i Ewangelii chyba nikt nie próbował puszczać od tyłu.
Obaj mieli długie pióra i starsze kochanki
I niezłomną wolę, aby coś dać światu
Ale Jezus zginął w zamachu, a Johna rozerwał granat
Który nieszczęśliwie pomylił z owocem granatu.
niedziela, 11 lipca 2010
Polska to ożeł
i.
Smutno mi, borze!...
Coraz nam gorzej,
Żyć tu - to orka jest na ugorze,
Gdzie wszyscy ostrzą na wszystkich noże,
Niczym w Sodomie albo Gomorze...
Smutno mi, borze!...
Lecz się nie trwożę,
Polska zwycięży, Polska to ożeł!
ii.
Mowę ojczystą zżera szarańcza!
Zgorszony Miodek świństwa wylicza:
"Fak, sory, dżizas, poszłem, se, włanczam...
Przywróćcie język z kart Sienkiewicza!"
Słuchamy ciebie, nasz profesorze,
Język to Polska, Polska to ożeł!
(że każdy lasem nazywać cię może,
smutno mi, borze!)
iii.
Bóg jest Polakiem i katolikiem,
Szatan masonem, żydem, pedałem,
Zsyła nam wiedzę i erotykę,
Tak wypróbować chce naszą wiarę.
Na pokuszenie nie wódź nas, boże!
Wiara to Polska, Polska to ożeł!
iv.
Miejmy nadzieję, nie lichą, marną,
Co rdzeń spróchniały w chochoł ubiera,
Lecz tę niezłomną, co tkwi jak ziarno
W każdym exposé pana premiera.
Bóg nas ochroni, Unia pomoże,
Niech żyje Polska, Polska to ożeł!
(że elektronów nosisz obrożę
liczniejszą znacznie niż ta w wodorze,
smutno mi, borze!)
sobota, 10 lipca 2010
OSTATNI FIGOWY LISTEK SEMIOZY Z CIPY KOCHANKI SWOJEJ CZYŻ ZDJĄĆ MOŻNA?
Jak między Scyllę i Charybdę
Pomiędzy jedną twą pierś kształtną
A drugą równie fantastyczną
Wpłynąć chcę swoim Argonautą!
Ambrozją z rogu obfitości
Obleję ciało twoje nagie
Kiedy na maszcie mej męskości
Wykwitnie spermy biały żagiel!
Sercem kierując się i węchem
W piekłoraj krocza twego wnidę
Aby w jaskini twej vaginy
Zobaczyć cień platońskich idej!
Silniej zaciśnij smukłe uda
Drgań mym powietrza wzbraniaj uszom
By Odys – język nie wpełzł w anus
Syrenim wonnym śpiewem skuszon!...
Pomiędzy jedną twą pierś kształtną
A drugą równie fantastyczną
Wpłynąć chcę swoim Argonautą!
Ambrozją z rogu obfitości
Obleję ciało twoje nagie
Kiedy na maszcie mej męskości
Wykwitnie spermy biały żagiel!
Sercem kierując się i węchem
W piekłoraj krocza twego wnidę
Aby w jaskini twej vaginy
Zobaczyć cień platońskich idej!
Silniej zaciśnij smukłe uda
Drgań mym powietrza wzbraniaj uszom
By Odys – język nie wpełzł w anus
Syrenim wonnym śpiewem skuszon!...
piątek, 9 lipca 2010
* * *
Widziałeś kiedyś zboczonego jeża
Jak nocną porą w swoją stronę zmierza?
Nie znajdziesz perwersyjniejszego zwierza!
To monomaniak, bracie, co się zowie!
Jedną myśl tylko ma w kolczastej głowie:
Seks ją wypełnia, całą, nie w połowie!
W żonie obchodzi go tylko część zadnia,
Lecz z żoną zwykle śpi zmęczony za dnia,
Zaś nocą inne jeżyczki zapładnia.
Wszędzie się ciągnie za nim zła opinia:
Świńskie ma myśli, ryjek ma jak świnia,
Pod żywopłotem swe świństwa wyczynia.
Gówno o jeżu wiedział Pliniusz Starszy,
Gdy o nim pisał! Jeż, spermę wytarłszy,
Z braku partnerki znowu freda marszczy...
Jak nocną porą w swoją stronę zmierza?
Nie znajdziesz perwersyjniejszego zwierza!
To monomaniak, bracie, co się zowie!
Jedną myśl tylko ma w kolczastej głowie:
Seks ją wypełnia, całą, nie w połowie!
W żonie obchodzi go tylko część zadnia,
Lecz z żoną zwykle śpi zmęczony za dnia,
Zaś nocą inne jeżyczki zapładnia.
Wszędzie się ciągnie za nim zła opinia:
Świńskie ma myśli, ryjek ma jak świnia,
Pod żywopłotem swe świństwa wyczynia.
Gówno o jeżu wiedział Pliniusz Starszy,
Gdy o nim pisał! Jeż, spermę wytarłszy,
Z braku partnerki znowu freda marszczy...
czwartek, 8 lipca 2010
SAMO ŻYCIE. CZĘŚĆ PIERWSZA
Tak stała samotnie we wsi latryna –
Doń Pies czarodziej się zbliżał pomału.
Bez większej refleksji zawarczał „miau!”
Lecz wdepnął w gówno i zrzedła mu mina.
„Niech ząb mądrości się głupcom wyrzyna
A słońce spadnie od armat wystrzału!
Gdy w kał wdepnę, boli mnie dusza – au!
Z wszystkich radości psi żywot obrzyna!”
Jak gównu, czarodziej myślał, wbić klina
I całą obmierzłość wytępić kału,
Lecz smród niebotyczny go zbijał z antału –
O ileż wdzięczniejsza jest zwykła uryna!
W pół roku później wójt (on nie pierdoli)
Sracz na automat zmienił Coca – coli.
Doń Pies czarodziej się zbliżał pomału.
Bez większej refleksji zawarczał „miau!”
Lecz wdepnął w gówno i zrzedła mu mina.
„Niech ząb mądrości się głupcom wyrzyna
A słońce spadnie od armat wystrzału!
Gdy w kał wdepnę, boli mnie dusza – au!
Z wszystkich radości psi żywot obrzyna!”
Jak gównu, czarodziej myślał, wbić klina
I całą obmierzłość wytępić kału,
Lecz smród niebotyczny go zbijał z antału –
O ileż wdzięczniejsza jest zwykła uryna!
W pół roku później wójt (on nie pierdoli)
Sracz na automat zmienił Coca – coli.
środa, 7 lipca 2010
JAŚ I MAŁGOSIA - HISTORIA PRAWDZIWA
Szedł z Małgosią na spacer Jaś raz w puszczę ciemną,
Wabiąc: chodź, kurwa, ze mną! polszczyzną karczemną.
Siostra główką kiwnęła, brat radośnie pierdnął -
Poszło dwoje rodzeństwa w matecznik jak jedno.
Dom z piernika naleźli; Małgosia nieśmiała
Skubie z lekka narożnik; Jaś gonty wpierdala.
I ani się obejrzą, jak im dupy smaga
Okurwiała ze złości ciota - Baba Jaga.
"Ja wam dam, sucze dzieci, zżerać cudze domki!"
By porządnie podrosły, nie żałuje omki,
Teścia, wina i metki. "Zjem was w szarym sosie!"
I w piwnicy zamknęła Jasia i Małgosię!
Dni mijają...
...nóż błyska w wiedźmy starczych palcach!
"Czas przyrządzić na ciepło gówniarę i malca!"
Mówi Jasio do siostry, nim do pieca weszli:
"Nie chcę umrzeć dziewicą; a ty, Gośka, chcesz-li?"
Jaś, brat, kutas, prawiczek, towarzysz niedoli
Gosię, siostrę, cipeczkę, rozkuwa, pierdoli.
Wabiąc: chodź, kurwa, ze mną! polszczyzną karczemną.
Siostra główką kiwnęła, brat radośnie pierdnął -
Poszło dwoje rodzeństwa w matecznik jak jedno.
Dom z piernika naleźli; Małgosia nieśmiała
Skubie z lekka narożnik; Jaś gonty wpierdala.
I ani się obejrzą, jak im dupy smaga
Okurwiała ze złości ciota - Baba Jaga.
"Ja wam dam, sucze dzieci, zżerać cudze domki!"
By porządnie podrosły, nie żałuje omki,
Teścia, wina i metki. "Zjem was w szarym sosie!"
I w piwnicy zamknęła Jasia i Małgosię!
Dni mijają...
...nóż błyska w wiedźmy starczych palcach!
"Czas przyrządzić na ciepło gówniarę i malca!"
Mówi Jasio do siostry, nim do pieca weszli:
"Nie chcę umrzeć dziewicą; a ty, Gośka, chcesz-li?"
Jaś, brat, kutas, prawiczek, towarzysz niedoli
Gosię, siostrę, cipeczkę, rozkuwa, pierdoli.
wtorek, 6 lipca 2010
POMME D'OR
Pan Pomidor wlazł na tyczkę
I pierdoli ogrodniczkę
Jak Pan może, Panie Pomidorze?
Nie wypuszcza jej z uścisku
I już bliski jest wytrysku
Jak Pan może, Panie Pomidorze?
Ogrodniczka, baba mądra
Dupą mu zmiażdżyła jądra
Już Pan nie może, Panie Pomidorze!
I pierdoli ogrodniczkę
Jak Pan może, Panie Pomidorze?
Nie wypuszcza jej z uścisku
I już bliski jest wytrysku
Jak Pan może, Panie Pomidorze?
Ogrodniczka, baba mądra
Dupą mu zmiażdżyła jądra
Już Pan nie może, Panie Pomidorze!
poniedziałek, 5 lipca 2010
* * *
i.
Wisi Jezus na krzyżyku.
Co tam robisz, rozbójniku?
Wiszę sobie w każdej sali,
Bowiem mnie ukrzyżowali!
ii.
Spać z maskotką w kwiecie wieka
To jest obciach dla człowieka.
Lecz w ogromnym wszak Wszechświecie
Czuć się może małym śmieciem.
By więc podnieść swe morale,
Szkoły, sejmy i szpitale
poobwieszał Jezusami
mówiąc: "nie jesteśmy sami!"
iii.
Leży Jezus na trumience,
Gwóźdź go boli w lewej ręce.
Nie miał nic antyseptyku
Więc na ranę zrobił siku.
iv.
Kiedy złożą cię do grobu,
Nie ma, aby wyjść, sposobu.
Gdyby tak mieć Robocopa,
Co by z grobu nas wykopał!
Stąd na trumnach jego kopie:
Niech przez trzy dni się wykopie!
Lecz na próżno zabiegi te:
Przecież ręce ma przybite!
v.
Pieprzy klecha coś do ucha,
Ale Jezus go nie słucha,
Bowiem grzechów jego młotkiem
Jest przybity nad wychodkiem.
Wisi Jezus na krzyżyku.
Co tam robisz, rozbójniku?
Wiszę sobie w każdej sali,
Bowiem mnie ukrzyżowali!
ii.
Spać z maskotką w kwiecie wieka
To jest obciach dla człowieka.
Lecz w ogromnym wszak Wszechświecie
Czuć się może małym śmieciem.
By więc podnieść swe morale,
Szkoły, sejmy i szpitale
poobwieszał Jezusami
mówiąc: "nie jesteśmy sami!"
iii.
Leży Jezus na trumience,
Gwóźdź go boli w lewej ręce.
Nie miał nic antyseptyku
Więc na ranę zrobił siku.
iv.
Kiedy złożą cię do grobu,
Nie ma, aby wyjść, sposobu.
Gdyby tak mieć Robocopa,
Co by z grobu nas wykopał!
Stąd na trumnach jego kopie:
Niech przez trzy dni się wykopie!
Lecz na próżno zabiegi te:
Przecież ręce ma przybite!
v.
Pieprzy klecha coś do ucha,
Ale Jezus go nie słucha,
Bowiem grzechów jego młotkiem
Jest przybity nad wychodkiem.
niedziela, 4 lipca 2010
SOLITUDA
Zawłaszczona przez jęki porzuconych kochanków,
Zabroniona na fejsbuk, last ef-em, goldenlajn,
"Cóż po ludziach" najwyżej wolno westchnąć w klozecie,
To świątynia dumania jedna jest, jaką mam.
W perspektywie kosmicznej mało kto znieść ją może,
Lecz mnie dobrze samemu, gdy załatwiam swój shit,
Lubię sam być jak palec, który pustce pokażę -
Do mojego wychodka nie zagląda mi nikt.
Wcale smutno mi nie jest w tej monadzie bez okien,
Gryps przepukam do miłej i nie czuję się źle,
Oddychając głęboko swym gluteam maximam
"Ktoś jest zacz..." przepowiadam lekcję dziadka Rabelais.
Zabroniona na fejsbuk, last ef-em, goldenlajn,
"Cóż po ludziach" najwyżej wolno westchnąć w klozecie,
To świątynia dumania jedna jest, jaką mam.
W perspektywie kosmicznej mało kto znieść ją może,
Lecz mnie dobrze samemu, gdy załatwiam swój shit,
Lubię sam być jak palec, który pustce pokażę -
Do mojego wychodka nie zagląda mi nikt.
Wcale smutno mi nie jest w tej monadzie bez okien,
Gryps przepukam do miłej i nie czuję się źle,
Oddychając głęboko swym gluteam maximam
"Ktoś jest zacz..." przepowiadam lekcję dziadka Rabelais.
sobota, 3 lipca 2010
* * *
Żona pisarza Juliusza Verne'a
Wciąż go zdradzała, szmata niewierna.
Przez gniewu pożar
W końcu ją pożarł -
Dobrze, że chociaż była koszerna!
* * *
Przestać dym wstrętny wciągać do płuc
Nie zechce, choćby cepami tłuc.
Etos palacza
Tak wytłumacza:
Po to wciąż palę, by rzucać móc!
* * *
Zaszedłem przypadkiem kiedyś do magla
A tam Rousseau jebie w dupę Hegla.
(Pierdolę dokładny rym;
Ważne, by koncept kupy się trzym-
ał, a muza w skos drogą biegła.)
* * *
Pewien rolnik rodem z Serbinowa
Twierdził, że się cały w pizdę schowa.
Nie spełnił, co se roił,
Choć dwoił się i troił;
Bo niestety, nie mieściła mu się głowa!
* * *
Jedna niewiasta w stanie Iowa
Biegała goła wokół kościoła.
Stary wikary
Nie mógł fujary
W ryzach utrzymać, aż dostał fioła!
* * *
Żył sobie kiedyś abnegat w Kielcach,
Co nie znał noża ani widelca.
Jął się, niecnota
Sierpa i młota,
Jedząc kiełbasę w czasie Popielca!
* * *
Satanista, co pakt z diabłem trzymał,
Twierdził, że się wirus go nie imał.
Pękając z dumy
Nie wkładał gumy,
Kiedy lalkę plastikową dymał!
* * *
Dawny antenat Zulusa Czaki
Do gorylicy szedł w koperczaki.
W czym jej uchybił?
Czy pizdy chybił?
Że z jaj wyrwała mu wszystkie kłaki?!
* * *
There once was a guy from Perivale
Who had the guts to descend to Hell.
He sodomized Satan
Without hesitatin' -
But he didn't survive to tell the tale!
* * *
"Zaliczyłem pustynny maraton,
A Ty nie dasz w Kanaan wejść za to?"
Zabolało Mojżesza,
Że go Bóg nie rozgrzesza -
I też wypiął Nań tetragrammaton!
* * *
Ot, scena małżenska w Schwarzwaldzie:
Łka żona do męża: Oswaldzie,
Wejdź ze mną do łoża,
Wszak wola to Boża!
Lecz on wzwód wymierzał wciąż w dal... Gdzie?...
* * *
Choć jesteś mi droższa nad życie,
Ja marzę o twoim odbycie.
Daj wsadzić w kakao!
Nie będzie bolało!
Ech, pieścił namiętnie człek by cię!
* * *
Raz sodomita, co mieszkał w Slough
Suczce swej fiuta polizać dał.
Lecz, o wciórności!
Miała szczękościsk -
Jęknął więc tylko żałośnie: Au!
* * *
Córka kacyka rodem z Ugandy
Wzruszona losem królewny Wandy
Co chłop się zjawia,
Ta go odprawia -
Doprowadzając do wielkiej grandy!
* * *
Stara, parszywa kurwa z Orawy
W piździe ma hifa, syf i upławy.
Leczyć się bała,
Lecz się jebała
Jak Simon Mol, ot, dla próżnej sławy!
* * *
Epikurejczyk z miasta Warszawy
Tak myślał sobie: "jestem starszawy,
Sił w lędźwiach mało,
Już nie to ciało...
Pieprzne już dla mnie tylko potrawy!"
* * *
Młody chłopczyna z Białegostoku
Pod swoim łóżkiem bał się baboków.
Myślał, że dranie
Doniosą mamie,
Jak nieprzystojnie maca się w kroku!
* * *
Jeden filozof, żyjąc w Tarnowie,
Same zbereźne myśli ma w głowie,
Mknie więc jebaka
Do grodu Kraka,
By się moralnej poddać odnowie!
* * *
Biedny rozwoźnik pizzy z Florencji
Cierpiał z powodu nadflatulencji.
Gdzie się zabłąkał
Tam strzelał bąka
I wraz od kogoś obrywał bęcki!
* * *
Tłusty rolnik, co od dziecka mieszkał w Lascaux
Żeni się - do ślubu jechać chce kolaską.
Lecz nie znajdzie młoda para
Wehikułu o rozmiarach
By w nim zmieścił się ów żonkoś ze swą laską!
* * *
Rezolutna jedna mniszka z Watykanu
Lubi wkradać się w sypialnie jurnych panów.
W refektarzu przeoryszę
Żre co dzień zdziwienie mnisze -
Ta siostrzyczka bierze zestaw bez bananów!
* * *
Wędrowny grajek rodem z Bilbao
Twierdzi, że UFO raz go porwało.
"Patrz, implant w rzyci
Wepchli kosmici" -
Ale, niestety, widać tam mało!
Żona pisarza Juliusza Verne'a
Wciąż go zdradzała, szmata niewierna.
Przez gniewu pożar
W końcu ją pożarł -
Dobrze, że chociaż była koszerna!
* * *
Przestać dym wstrętny wciągać do płuc
Nie zechce, choćby cepami tłuc.
Etos palacza
Tak wytłumacza:
Po to wciąż palę, by rzucać móc!
* * *
Zaszedłem przypadkiem kiedyś do magla
A tam Rousseau jebie w dupę Hegla.
(Pierdolę dokładny rym;
Ważne, by koncept kupy się trzym-
ał, a muza w skos drogą biegła.)
* * *
Pewien rolnik rodem z Serbinowa
Twierdził, że się cały w pizdę schowa.
Nie spełnił, co se roił,
Choć dwoił się i troił;
Bo niestety, nie mieściła mu się głowa!
* * *
Jedna niewiasta w stanie Iowa
Biegała goła wokół kościoła.
Stary wikary
Nie mógł fujary
W ryzach utrzymać, aż dostał fioła!
* * *
Żył sobie kiedyś abnegat w Kielcach,
Co nie znał noża ani widelca.
Jął się, niecnota
Sierpa i młota,
Jedząc kiełbasę w czasie Popielca!
* * *
Satanista, co pakt z diabłem trzymał,
Twierdził, że się wirus go nie imał.
Pękając z dumy
Nie wkładał gumy,
Kiedy lalkę plastikową dymał!
* * *
Dawny antenat Zulusa Czaki
Do gorylicy szedł w koperczaki.
W czym jej uchybił?
Czy pizdy chybił?
Że z jaj wyrwała mu wszystkie kłaki?!
* * *
There once was a guy from Perivale
Who had the guts to descend to Hell.
He sodomized Satan
Without hesitatin' -
But he didn't survive to tell the tale!
* * *
"Zaliczyłem pustynny maraton,
A Ty nie dasz w Kanaan wejść za to?"
Zabolało Mojżesza,
Że go Bóg nie rozgrzesza -
I też wypiął Nań tetragrammaton!
* * *
Ot, scena małżenska w Schwarzwaldzie:
Łka żona do męża: Oswaldzie,
Wejdź ze mną do łoża,
Wszak wola to Boża!
Lecz on wzwód wymierzał wciąż w dal... Gdzie?...
* * *
Choć jesteś mi droższa nad życie,
Ja marzę o twoim odbycie.
Daj wsadzić w kakao!
Nie będzie bolało!
Ech, pieścił namiętnie człek by cię!
* * *
Raz sodomita, co mieszkał w Slough
Suczce swej fiuta polizać dał.
Lecz, o wciórności!
Miała szczękościsk -
Jęknął więc tylko żałośnie: Au!
* * *
Córka kacyka rodem z Ugandy
Wzruszona losem królewny Wandy
Co chłop się zjawia,
Ta go odprawia -
Doprowadzając do wielkiej grandy!
* * *
Stara, parszywa kurwa z Orawy
W piździe ma hifa, syf i upławy.
Leczyć się bała,
Lecz się jebała
Jak Simon Mol, ot, dla próżnej sławy!
* * *
Epikurejczyk z miasta Warszawy
Tak myślał sobie: "jestem starszawy,
Sił w lędźwiach mało,
Już nie to ciało...
Pieprzne już dla mnie tylko potrawy!"
* * *
Młody chłopczyna z Białegostoku
Pod swoim łóżkiem bał się baboków.
Myślał, że dranie
Doniosą mamie,
Jak nieprzystojnie maca się w kroku!
* * *
Jeden filozof, żyjąc w Tarnowie,
Same zbereźne myśli ma w głowie,
Mknie więc jebaka
Do grodu Kraka,
By się moralnej poddać odnowie!
* * *
Biedny rozwoźnik pizzy z Florencji
Cierpiał z powodu nadflatulencji.
Gdzie się zabłąkał
Tam strzelał bąka
I wraz od kogoś obrywał bęcki!
* * *
Tłusty rolnik, co od dziecka mieszkał w Lascaux
Żeni się - do ślubu jechać chce kolaską.
Lecz nie znajdzie młoda para
Wehikułu o rozmiarach
By w nim zmieścił się ów żonkoś ze swą laską!
* * *
Rezolutna jedna mniszka z Watykanu
Lubi wkradać się w sypialnie jurnych panów.
W refektarzu przeoryszę
Żre co dzień zdziwienie mnisze -
Ta siostrzyczka bierze zestaw bez bananów!
* * *
Wędrowny grajek rodem z Bilbao
Twierdzi, że UFO raz go porwało.
"Patrz, implant w rzyci
Wepchli kosmici" -
Ale, niestety, widać tam mało!
Subskrybuj:
Posty (Atom)