sobota, 26 stycznia 2013


* * *


co dobre, tylko patrzeć, kiedy się spierdoli
próżno prorok wyplata ze słów ikebany
próżno motłoch się rzuca żuć księże kambony
metempsychozy nie ma, tylko metabolizm
kto żre, sra, ten zeżarty będzie i wysrany
choć mózg odda w świątyni boga czy mamony

więc się nie ciesz Eliaszu, ani ty, Henochu
bo w niebie nie ma nieba, lecz tohu wa bohu

naiwnie wierzysz, durniu, w dies mirabilis
contra spem wdychasz głupią nadzieję jak haszysz
ku grobowi zjeżdżając życia szarą zsuwnią
patrz, nawet w bujnym kwiecie lęgnie się syfilis
patrz, jedyna przemiana, jakiej tu doświadczysz:
ciągła transsubstancjacja pożywienia w gówno

więc niech głodnych kawałków nie wstawia Jacobi
z pustej kiszki stolcowej wiary nie narobi


(komentarz do tekstu)

środa, 12 stycznia 2011

FILHARMONICY

Całowała skrzypaczka w międzykrocze harfistkę,
Przeciągając językiem po pizdeczce jak smyczkiem,
Tak lizała, cmoktała i pieściła jej piczkę,
Że jęczała harfistka: boże, to zajebiste!

Gdy ostatni już orgazm jej lędźwiami zatargał,
Wnet zaczęła odwdzięczać koleżance się za to,
Palcowała skrzypaczce szybkie swe pizzicato,
Na nabrzmiałych z rozkoszy mokrych jej sromowargach.

Nikt w orkiestrze nie patrzył na lesbijskie ich figle,
Bo się każdy rżnął z każdym, nagich ciał kłąb się kłębił,
Chuje były jak młoty, pizdy były jak tygle,
W które spermy się lały jak w czartowski alembik.

Na widowni pan jeden (co przyjechał z Krakowa!)
Krzyknął głośno ze zgrozą: Ktoście, ludzie wy dzicy?!
Wstał dyrygent, przerwawszy ognistego rimjoba,
Z dumą w ustach i gównem odrzekł: FILHARMONICY!

poniedziałek, 11 października 2010

więcej limeryków

Gorgiasz, filozof z Leontinoi
Prawdę chce poznać, ale się boi
Własnej niewiedzy -
Ale, koledzy!
Wraz trylematem nam przypierdoli!


Filozofina z miasta Stagiry
Jaźni swej mrocznej zgłębiał labirynt
Zapuszczał oko
Bardzo głęboko,
Aż w dupy ciemne, grząskie rewiry!


Chciał Parmenides z miasta Elei
Z pojęć się mętnych wydobyć brei
Byt, niebyt kminił
Mordę swą ślinił
Bez wiary w zmysły i bez nadziei!

czwartek, 5 sierpnia 2010

* * *

Bliska ciału koszula, lecz bliższa podpaska;
Czy to futro królicze czy polipropylen,
Dla Renat, Beat, Iwon, Paulin i Milen,
Czy na cala pół gruba, czy zupełnie płaska.

Kumpel Platon, podpaska wszak kumpelka lepsza;
Gdy się amant obleśny do ciebie przymawia,
Retoryczny argument chama nie odprawia,
Jak Hypatia zużytą podpaską w ryj wieprza!

Z chujów salw honorowych tysiąc dla podpasek!
A kto z nami nie strzela, niech go porwie diasek!


(komentarz do tekstu)

wtorek, 3 sierpnia 2010

* * *

Niech nigdy się szluga w twym ryju nie zaćmi
Niech ręka ci zwiędnie, a noga koleje
Trup niechaj zaściele twych tętnic transzeje
Niech kiła cię zeżre z siostrami i braćmi

Niech matka zabije ci pieska kutasem
Niech guz ci wyrośnie na mózgu jak śliwka
A w dupę niech jebie cię żul z naprzeciwka
Jebasie kutany, kutany złamasie

Karaczan oślizgły niech zeżre ci fiutka
Abdomen twój glisty niech mają za włości
Ty pizdo za wielka, ty kuśko za krótka

W hot-dogach jankesi niech zjedzą twe kości
W hamburger niech wnidzie twa dusza maLutka
Bez łaski jezusa w Tartarze niech pości

piątek, 30 lipca 2010

WYZNANIE

Choć jesteś mi droższa nad życie,
Nad żarcie, palenie i picie,
Boś prąciu mojemu, banicie
Przytulne oddała ukrycie,

Choć jesteś mi droższa nad życie
I miłość ma w pełnym rozkwicie
(Ach, pieścił namiętnie człek by cię
Bez przerwy, i jawnie, i skrycie),

Choć jesteś mi droższa nad życie,
Spotkanie w Korei na szczycie,
Dupczenie stewardess w kokpicie
I lasów alpejskich poszycie

- Ja marzę o twoim odbycie!

czwartek, 29 lipca 2010

STUDIUM SEKSU ANALNEGO

ON:

Zwykłe perwersje, ach, pożal się Nietzsche!
Ku nowym drogom dziś się ze mną skłoń
Chcę spenetrować twoją odbytnicę
Straszne doznania wieści mi jej woń.

Nie bawi mnie już zwykła fornikacja;
Wdzieram się w ciebie, jakbym rąbał drwa
Odkąd na seks, z którego jest przyjemność
Pozwolił Sobór Watykański Dwa.

ONA:

Gdy w dupie czuję chuja twego dotyk
A po jelitach spływa sperma twa
Miłość wyznaję; i nikt się nie dowie:
Jawi mistyczny mi się aspekt Zła.

Chujem, butelką z coli, pogrzebaczem
Pieprz! Niech z pośladków spływa moja krew
Nie mogę zrobić nic, gdy nagle płaczesz
Na śmierć zerżnięta wrednie marszczę brew.