środa, 14 lipca 2010

WILHELMI

Znów wypełznął na niebo pierdolony reaktor
Dzisiaj wyżej niż zwykle: jaśniej, cieplej – chuj z tym;
Choć chmur śluzem zasnuty, blady jeszcze jak krętek
Wypełzają miłosne parki w parku wraz z nim.

Szklany bóg to pokaże za pół dnia... jaka wiosna?
Mrozy, śniegi powrócą, zdążą, wszystko to pic,
Po zarwanej znów nocy wracam śnięty do domu
A Wilhelmi kopyrtnął i nie wskrzesi go nic.

Wiosna? Gdzie? Nic na trupach zeszłorocznych nie rośnie,
Ani źdźbła, tylko humus gnije, bo puścił mróz
Rośnie moja frustracja, moje włosy, paznokcie
Od palenia na gardle tylko polip – i szlus

Rośnie fałda na brzuchu od fastfudów i ciastek
Trochę smaku dla zmysłów, trochę skrzepów dla żył
Słońce świeci na ugór poprzez drzewa bezlistne
A Wilhelmi pierdolnął i nie będzie już żył.

Zakilone łzy ptaków żrą na płaszczach kratery
Świat opluwam złą flegmą saprofitom na żer
Nie rozmnożą się chleby, z wody wina nie będzie
Mózg się zmienia w kaszankę, krew zamienia się w ser

W kilkadziesiąt milionach osób boski Enrique
Przez pół roku się sprzedał i podlotkom się śni
Ja trzy szóstki rysuję petem w jajku sadzonym
A Wilhelmi nie żyje, a umarłych żrą psy.

2 komentarze:

  1. "A Wilhelmi kopyrtnął!!!!!"

    Hau, hau, hau! Hau hau!

    Przepraszam, Jarek też chciał wypowiedzieć swoje zdanie! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, Jarek - cenię psie zdanie wyżej niż zdanie wielu ludzi:-)

    OdpowiedzUsuń