sobota, 3 lipca 2010

* * *

Żona pisarza Juliusza Verne'a
Wciąż go zdradzała, szmata niewierna.
Przez gniewu pożar
W końcu ją pożarł -
Dobrze, że chociaż była koszerna!


* * *

Przestać dym wstrętny wciągać do płuc
Nie zechce, choćby cepami tłuc.
Etos palacza
Tak wytłumacza:
Po to wciąż palę, by rzucać móc!


* * *

Zaszedłem przypadkiem kiedyś do magla
A tam Rousseau jebie w dupę Hegla.
(Pierdolę dokładny rym;
Ważne, by koncept kupy się trzym-
ał, a muza w skos drogą biegła.)


* * *

Pewien rolnik rodem z Serbinowa
Twierdził, że się cały w pizdę schowa.
Nie spełnił, co se roił,
Choć dwoił się i troił;
Bo niestety, nie mieściła mu się głowa!


* * *

Jedna niewiasta w stanie Iowa
Biegała goła wokół kościoła.
Stary wikary
Nie mógł fujary
W ryzach utrzymać, aż dostał fioła!


* * *

Żył sobie kiedyś abnegat w Kielcach,
Co nie znał noża ani widelca.
Jął się, niecnota
Sierpa i młota,
Jedząc kiełbasę w czasie Popielca!


* * *

Satanista, co pakt z diabłem trzymał,
Twierdził, że się wirus go nie imał.
Pękając z dumy
Nie wkładał gumy,
Kiedy lalkę plastikową dymał!


* * *

Dawny antenat Zulusa Czaki
Do gorylicy szedł w koperczaki.
W czym jej uchybił?
Czy pizdy chybił?
Że z jaj wyrwała mu wszystkie kłaki?!


* * *

There once was a guy from Perivale
Who had the guts to descend to Hell.
He sodomized Satan
Without hesitatin' -
But he didn't survive to tell the tale!


* * *

"Zaliczyłem pustynny maraton,
A Ty nie dasz w Kanaan wejść za to?"
Zabolało Mojżesza,
Że go Bóg nie rozgrzesza -
I też wypiął Nań tetragrammaton!

* * *

Ot, scena małżenska w Schwarzwaldzie:
Łka żona do męża: Oswaldzie,
Wejdź ze mną do łoża,
Wszak wola to Boża!
Lecz on wzwód wymierzał wciąż w dal... Gdzie?...

* * *

Choć jesteś mi droższa nad życie,
Ja marzę o twoim odbycie.
Daj wsadzić w kakao!
Nie będzie bolało!
Ech, pieścił namiętnie człek by cię!

* * *

Raz sodomita, co mieszkał w Slough
Suczce swej fiuta polizać dał.
Lecz, o wciórności!
Miała szczękościsk -
Jęknął więc tylko żałośnie: Au!

* * *

Córka kacyka rodem z Ugandy
Wzruszona losem królewny Wandy
Co chłop się zjawia,
Ta go odprawia -
Doprowadzając do wielkiej grandy!


* * *

Stara, parszywa kurwa z Orawy
W piździe ma hifa, syf i upławy.
Leczyć się bała,
Lecz się jebała
Jak Simon Mol, ot, dla próżnej sławy!

* * *

Epikurejczyk z miasta Warszawy
Tak myślał sobie: "jestem starszawy,
Sił w lędźwiach mało,
Już nie to ciało...
Pieprzne już dla mnie tylko potrawy!"

* * *

Młody chłopczyna z Białegostoku
Pod swoim łóżkiem bał się baboków.
Myślał, że dranie
Doniosą mamie,
Jak nieprzystojnie maca się w kroku!

* * *

Jeden filozof, żyjąc w Tarnowie,
Same zbereźne myśli ma w głowie,
Mknie więc jebaka
Do grodu Kraka,
By się moralnej poddać odnowie!

* * *

Biedny rozwoźnik pizzy z Florencji
Cierpiał z powodu nadflatulencji.
Gdzie się zabłąkał
Tam strzelał bąka
I wraz od kogoś obrywał bęcki!

* * *

Tłusty rolnik, co od dziecka mieszkał w Lascaux
Żeni się - do ślubu jechać chce kolaską.
Lecz nie znajdzie młoda para
Wehikułu o rozmiarach
By w nim zmieścił się ów żonkoś ze swą laską!

* * *

Rezolutna jedna mniszka z Watykanu
Lubi wkradać się w sypialnie jurnych panów.
W refektarzu przeoryszę
Żre co dzień zdziwienie mnisze -
Ta siostrzyczka bierze zestaw bez bananów!

* * *

Wędrowny grajek rodem z Bilbao
Twierdzi, że UFO raz go porwało.
"Patrz, implant w rzyci
Wepchli kosmici" -
Ale, niestety, widać tam mało!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz